Gdy spór wiodą dwie strony w obecności trzeciej osoby, zwracają się nieraz do niej z prośbą o wydanie sprawiedliwej oceny, kto ma właściwie rację. W sądzie z reguły rację jednej albo drugiej stronie, a czasem żadnej, przyznają orzekający. Dlatego sprytny uczestnik procesu argumentuje w ten sposób, by odpowiednio urobić sędziego czy ławników, a nie, by przekonać o niewinności stronę oskarżającą. Zwłaszcza jeżeli jest dobrze poinformowany o upodobaniach osób rozstrzygających spór do argumentacji pewnego typu oraz o awersji do argumentów innego rodzaju.
Zdarzyć się jednak może, że spór toczy się bez udziału arbitra i dopiero w czasie jego trwania za obustronną zgodą wypada zwrócić się do eksperta o wydanie opinii. Jeżeli rzeczoznawca jest jeden, wiadomo że należy jego opinię respektować i uważać, że przechyli ona szalę argumentów. Ale rzeczoznawca ma doskonale opanowaną jakąś wąską dziedzinę, jego więc zdanie spoza domeny specjalizacji nie musi być respektowane. Bo na innym polu nie jest on już wcale rzeczoznawcą. Dla pewności odwołujemy się jednak nie do jednego eksperta, a do kilku czy nawet do całego zespołu. Jak wykazała praktyka, fachowcy na podstawie subiektywnych ocen dochodzą do wniosków, które mało się między sobą różnią, a więc mogą być z wielkim prawdopodobieństwem przyjęte jako słuszne i mające takie samo znaczenie, jak gdyby były obiektywne. Posłuchajmy rady doświadczonego filozofa angielskiego, Bertranda Russela, który w Szkicach sceptycznych pisze:
,1) Gdy eksperci zgadzają się ze sobą, przeciwna opinia nie może być uważana za pewną,
2) gdy eksperci nie mogą dojść do zgody, laik nie może uznawać żadnej opinii za pewną,
3) gdy wszyscy eksperci sądzą, że nie ma dostatecznej podstawy do powzięcia określonej opinii, zwykły człowiek zrobi dobrze, jeśli zaczeka z wydaniem sądu.”
Bertrand Russel sądzi, że twierdzenia te mogą się wydawać umiarkowane. Ale gdyby zostały przyjęte ?zrewolucjonizowałyby całe życie ludzkie”.
Dla dopełnienia naszych wiadomości o rzeczoznawcach i ich roli w dyskusji, powiedzmy sobie jeszcze, że w wypadku, gdy w toczącym się sporze jedna ze stron nie zgadza się na odwołanie się do sądu rzeczoznawcy, pośrednio uznaje swoją porażkę. W sądownictwie od czasów starorzymskich przytaczane jest powiedzenie Patetur facinus qui iudicium fugit ? ?przyznaje się do sprawstwa ten, kto ucieka od sądu”. Znaczy to także, że ten, kto obszernie i zawile wywodzi o słuszności swego stanowiska a za wszelką cenę chce uniknąć arbitrażu ? nie czuje się zbyt pewny zwycięstwa albo liczy się ze stronniczością rzeczoznawcy. A ma on być tak bezstronny i prawdomówny, jak owe dziecko z bajki Andersena w ?Nowych szatach króla”, które krzyknęło, że król jest nagi wbrew opinii dworzan i pospólstwa.