Przyjęło się uważać, że autorem pierwszego podręcznika wymowy, czyli retoryki, który powstał po 466 r. p.n.e., był Koraks z Syrakuz (V w. p.n.e.). Zajmował się on rolą mówcy, przekonywającego większe grono słuchaczy. Twierdził, że dobrze skonstruowane przemówienie składa się z pięciu części ? ze wstępu, rzeczowego przedstawienia tematu, argumentacji, pokazania jej wyników oraz z końcowego wniosku. Koraks dał swoje nazwisko jednemu ze sposobów przekonywania, który pozwala argumentującemu w wypadku jakiejś dwuznacznej sytuacji interpretować ją na swoją korzyść. Na przykład ktoś oskarżony o kłamstwo powiada, że z zasady nigdy nie kłamie. Osoba natomiast znana z kłamliwości ? mówi prawdę, ponieważ wie doskonale o swojej opinii kłamcy i o podejrzliwości wobec jej słów. Wobec tego zdaje sobie sprawę z bezcelowości kłamstwa. Oskarżony o zabójstwo broni się, że nie miał powodów do morderstwa. Ten, który miał powody, tłumaczy się, że nie jest tak głupi, by popełniać zbrodnię, skoro wszystkim wiadomy jest jego zatarg z zamordowanym i na niego natychmiast padnie podejrzenie. Koraks ? a mowa tutaj -o sposobie argumentowania ? jest zabiegiem raczej retorycznym i nie ma wielkiej siły przekonywającej. Niemniej jednak w ustach wygadanego człowieka, umiejącego wykorzystać możliwości rozmaitych interpretacji, może okazać sią skuteczny.
Jak widać z przykładu starożytni Grecy cenili sobie umiejętność obrony słownej, i to nie tylko obrony, lecz także ataku. Łatwo przecież na tej samej zasadzie wskazanej przez Koraksa zaatakować kogoś argumentującego, że ten sposób obrony jest przewidywany i uprzedzając przeciwnika ?wytrącić mu broń z ręki”.
Na podstawie przytoczonych przykładów łatwo zauważyć, że retorowie byli niejednokrotnie sofistami, a sofiści retorami. Retorowie jednak kształcili w zasadzie mówców, przekonywających większe audytoria, podczas gdy sofiści ? indywidualnych szermierzy słowa. Ale wiadomo także, że sofiści za wynagrodzeniem podejmowali się nauczyć każdego, jak pokonać słowem zarówno pojedyńczych przeciwników, jak i tłumy. Dlatego nie należy się dziwić, gdy sofistów niektórzy historycy nazywają ojcami retoryki. Tak na przykład do uczniów sofisty Gorgiasza należał retor Polos (V?IV w. p.n.e), autor podręcznika retoryki ? jak wówczas nazywano sztukę przekonywania. U Gorgiasza kształcił się także Izokrates (V?IV w. p.n.e.) twierdzący, że z ludzi silnych nie wszyscy mają pożytek, natomiast z ludzi dobrze wychowanych, a zwłaszcza dobrze mówiących ? wszyscy. W myśl więc swoich założeń zabrał się do wychowania i nauczania młodzieży arkanów sofistyki i retoryki. Rozwijając twierdzenia swego nauczyciela Izokrates zwracał szczególną uwagę na to, by słowa mówiącego podobały się słuchającemu. Wymagał walorów estetycznych, powiedzielibyśmy pięknej formy literackiej, w jakiej podawane są argumenty.
Retoryka traktowana była jako technika przekonywania laików w sposób możliwie szybki, nie zmuszający obu stron do zbyt dużego wysiłku i nie Wymagający jakichś głębszych studiów. Tak też widział ją Arystoteles (ok. 384?322 p.n.e.). Retoryka to sztuka wynajdywania w mowie wszystkiego, co tylko może mieć znaczenie przekonywające. Ale mówca przekonuje ludzi. Mamy więc jak gdyby dwie strony ? przekonywającego i słuchaczy. A to znaczy, że wynik oddziaływania nie zależy wyłącznie od osoby przekonywającej, lecz i od odbiorców. Dlatego więc rezultaty przemówienia można przewidywać z pewnym prawdopodobieństwem i najlepszy mówca nie daje gwarancji, że wszystkich przekona.
W Grecji panował urodzaj na retorów. Dlatego też nie będziemy zajmowali się szczegółowo poglądami wybitnych nawet teoretyków i praktyków wymowy. Postaramy się jednak skorzystać z myśli rzuconych przez niektórych dawnych retorów, które mogą się nam przydać w opanowaniu sztuki przekonywania. Tak więc warto zapamiętać pogląd Hermagorasa z Temnos (II?I w. p.n.e.), który zwraca uwagę na wyrobienie mówcy. Ten, kto często rozprawia, kto ma już za sobą pewną praktykę i obycie z najrozmaitszymi problemami, łatwo później może dyskutować, bo miał już z podobnymi sprawami do czynienia.
Marek Tuliusz Cycero (106?43 p.n.e.), autor bardzo znanego dzieła poświęconego retoryce pt. O mówcy (De oratore), każe przekonywającemu pamiętać o adresacie. Inaczej się mówi do mężów stanu, inaczej do sędziów, jeszcze inaczej do żołnierzy, ludu. Cycero wymaga od mówcy doskonałości pod każdym względem, gdyż walczy on o rzeczy szczytne ? prawdę,, słuszność i sprawiedliwość. Od Marka Fabiusza Kwintyliana (ok. .35?95), teoretyka wymowy uprawianej jako sztuka dla sztuki nauczymy się dbać o formę wypowiedzi. Powinna ona być piękna, a w żadnym wypadku nudna i uciążliwa dla słuchającego. Przydać się także może podział wystąpienia publicznego na pięć części ? wstęp, przedstawienie problemu, uzasadnienie i dowodowe poparcie swego stanowiska, rozprawienie się z argumentami przeciwnika, wnioski kończące przemówienie. Kwintylian żąda, by we wstępie pozyskać sobie słuchaczy, zachęcić ich do dalszego śledzenia wywodów oraz by wykład własnego stanowiska był przejrzysty, zwięzły i wiarygodny. Hermogenes z Tarsu (II?III w. n.e.) wymieniając’ siedem zalet dobrej wymowy po wielkości, której obecnie nie wymagamy od prywatnej wypowiedzi osoby przekonywającej, postuluje jasność myśli, piękne słowa, energiczne wypowiadanie się, wywoływanie i utrzymanie pożądanego nastroju, sugestywność i prawdziwość wypowiedzi.
Dawni retorowie, jak z tego wynika, zwracali uwagę na estetyczne walory, które musiały przyozdobić treść i w ten sposób ją wspierać. Kwintylian zwykł mawiać, że im ładniej się mówi, tym ludzie chętniej słuchają i łatwiej wierzą. I to są właśnie założenia krasomówstwa ? sztuki pięknego mówienia. Krasa w języku polskim znaczy bowiem to samo, co piękno. Ale za piękną uchodziła dawniej tylko mowa żywa. Dlatego krasomówca nigdy swego przemówienia nie czytał. Albo improwizował, albo wypowiadał to, czego nauczył się na pamięć. Nie zawsze zresztą sam sobie pisał tekst przemówienia. Byli specjaliści zawodowo trudniący się pisaniem mów, którzy nazywali się logografami (logografía ? to pisanie słowa żywego, utworów przeznaczonych nie do czytania, lecz wygłoszenia. Dziś powiedzieć by można, że logografami są autorzy audycji radiowych). A jeżeli już chodzi o zawodowstwo, to sofistów-retorów w Grecji można uważać za zawodowych mówców. W Rzymie oratorowie przeszli na zawodowstwo pod koniec Cesarstwa, kiedy to nawet urzędowo określano, jak wysokie honoraria mogą pobierać za swe usługi.
W podręcznikach retoryki wymienianych jest pięć etapów, które powinien przebyć dobry orator przygotowując mowę:
- Zebranie materiałów, dokładne zaznajomienie się z tematem.
- Opracowanie materiałów, ułożenie planu i posegregowanie opracowanych materiałów zgodnie z planem.
- Wystylizowanie przemówienia i przygotowanie go w postaci tekstu pisanego.
- Nauczenie się tekstu na pamięć.
- Piękne wygłoszenie przemówienia.
Ale opanowywanie pamięciowe tekstu to już był regres w stosunku do starożytnych retorów greckich, którzy mówili pięknie nie uważając za konieczne opracowywać każde ze swych licznych wystąpień na piśmie. Niemniej o nich wiemy tylko z tradycji, podczas gdy logografowie pozostawili nam swoją spuściznę w postaci zapisanych mów.
Retoryka, tak wspaniale rozwijająca się w starożytności, zamarła w średniowieczu, które korzystało z dorobku mistrzów greckich i rzymskich, by obudzić się z letargu w epoce Odrodzenia. Nie była to jednak już ta sama uniwersalna sztuka wymowy. O ile starożytna retoryka uzurpowała sobie prawo do wypowiadania się na wszelkie możliwe tematy i postulowała,, by mówca był człowiekiem biegłym we wszystkich naukach, o tyle retoryka późniejsza nie mogła mieć tak wysokich aspiracji. Kiedy nauki znajdowały się w stadium początkowym, całość ich mogła od biedy być opanowana przez jednego uczonego. Ale w miarę rozwoju nauk, ich wyodrębniania się i wielkiego wzrostu mędrzec, który by opanował wszystkie dyscypliny, stał się mitem. Retoryka w sensie ogólnym przekształciła się w teorię mówionego języka literackiego. Swoje ogólne zasady miała wówczas obok poezji jedynie wymowa. W rozbiciu na poszczególne specjalności znalazła zastosowanie w kaznodziejstwie dla użytku duchowieństwa, w sztuce wymowy sądowej i parlamentarnej.
Niektórzy filozofowie jednak, pamiętając związki retoryki z sofistyką, ostro przeciwko niej występowali. Jako przykład może służyć wypowiedź wielkiego filozofa i matematyka niemieckiego, twórcy rachunku różniczkowego i całkowego Gottfrida Wilhelma Leibniza (1646?1716).
W Nowych rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego daje on wyraz swojej niechęci do sztuki przekonywania, którą zalicza do retoryki. Pisze o niej, że służy ?tylko do podsuwania fałszywych idei, do podniecania uczuć i do zwodzenia zdolności sądzenia tak, iż jest to tylko zwykłe mydlenie oczu. A jednak właśnie tę oszukańczą sztukę stawia się na pierwszym miejscu i obdarza nagrodami. To dlatego, że ludzie bynajmniej nie troszczą się o prawdę, a bardzo lubią zwodzić i być zwodzonymi. To jest tak dalece prawdziwe, że to, co właśnie powiedziałem przeciwko tej sztuce, będzie ? nie wątpię ? uważane za ostateczne zuchwalstwo. Bo wymowa, podobna do płci pięknej, posiada wdzięki zbyt wszechwładne, aby zezwolono im się przeciwstawić”.