Zajmijmy się krótko taką sytuacją, kiedy dyskusja odbywa się na przykład w obecności osoby, z którą muszą się liczyć dyskutanci. W takim wypadku wszyscy argumentujący po myśli owej osobistości mają zapewnione zwycięstwo, ponieważ przeciwnicy nie mogą zejść z ?płaszczyzny”, jaka została narzucona jej obecnością. Oto na przykład przed obliczem profesora prowadzą spór dwaj jego asystenci. Jeden z nich argumentuje po myśli profesora, chociaż czasem na bakier z prawdą czy słusznością. Co więcej, wie o tym, że jego kolega ma inne zdanie, i nie zgadza się z tym, co on mówi. Wyzyskuje jednak sytuacje, w której jego przeciwnik ze względu na obecność profesora nie może wyrazić sprzeciwu, a nawet musi potakiwać. W analogicznej sytuacji znajduje się ?nieraz gość; nie wypada mu atakować w czasie dyskusji gospodarza, który gościnnie przyjął, a który jest bardzo czuły na wszelkie sprzeciwy. Podobna zresztą sytuacja istnieje wówczas, gdy dyskusja prowadzona jest na gruncie obowiązującej doktryny i okoliczności nie sprzyjają otwartej kontrargumentacji, jak to na przykład było za czasów inkwizycji.
Gdy dyskusja toczyła się w obecności jakiegoś autorytetu i powoływano się na jego zdanie, argument nazywano ad verecundiam ? co znaczy do bojaźni pochodzącej z szacunku i uszanowania. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że o wiele jednak skuteczniejszy jest argument rzeczowy, niż ad verecundiam. Lepiej udowodnić, że zdanie nie ma nic wspólnego z prawdą, prawdopodobieństwem, albo słusznością, niż iurare in verba magistri, powoływać się na słowa nauczyciela. I ogólnie biorąc ? bardziej honorowe jest zwycięstwo z przeciwnikiem w walce ?fair”, nie skrępowanym żadnymi okolicznościami. A jeżeli dodamy, że chodzi przecież nie o pokonanie, lecz o przekonanie, tego rodzaju argumenty zaliczymy do nielojalnych i będziemy odradzać stosowania ich w porządnej dyskusji.