W pewnym momencie dyskusji może się zdarzyć, że uczestnicy nie rozumieją jakiegoś terminu. Wówczas dyskutant, który użył tego słowa:
- tłumaczy, o co mu chodzi przez pokazanie przedmiotu, czynności, która nazywana jest niezrozumiałym terminem. Np. zamiast tłumaczyć, jaki to jest wymiar książki ?in folio”, pokazuje ją;
- dostarcza odpowiednich informacji, które pozwalają dokonać interpolacji ? ?wypośrodkować”, jakie znaczenie ma ów termin, i zorientować się mniej więcej, o co chodzi. Na przykład można powiedzieć, że ?bojer” jest to coś pośredniego pomiędzy żaglówką a saniami;
- wylicza cechy, opisuje dokładnie przedmiot, np. podaje, jakie cechy ma tzw. człowiek honoru; opisuje, jak wygląda syrena;
- podaje definicją, czyli pokazuje równoznaczność pomiędzy definiendum ? terminem nieznanym czy wyjaśnianym, a definiens ? słowami zrozumiałymi.
Umawiamy się, że nie dzielimy definicji na słowne, czyli nominalne, oraz realne, za jaką przyjęło się uważać klasyczną, która spełnia wymagania, by definiendum było określone przez ?rodzaj najbliższy” i ?różnicę gatunkową”, np. człowiek jest to: zwierzę (rodzaj najbliższy) myślące (różnica gatunkowa). Uważamy, że wygodniej jest i tę definicję traktować jako skróconą postać: ?człowiek” znaczy tyle co ?zwierzę myślące”, gdzie definiendum, i definiens są nazwami, a nie realnymi istotami. Bo jeśli z lewą stroną definicji nie będzie większego kłopotu, gdyż można wskazać jakiegoś człowieka, to gorzej przedstawia się sprawa z odnalezieniem takiego zwierzęcia, które po uzyskaniu zdolności do myślenia stałoby się człowiekiem.
Skoro ustaliliśmy sobie, że wszystkie definicje przyjmujemy za słowne, wyróżnimy spośród wielu możliwych dwa rodzaje:
- definicję sprawozdawczą, czyli analityczną, która wyjaśnia, jak jest rozumiany dany termin w jakimś zastanym sposobie mówienia, np. co dziś nazywamy dialektyką;
- definicję projektującą, czyli syntetyczną, która ustala, że dany termin tak a tak będziemy rozumieli, np. ten, kto podał pierwszy, że ?sputnikami” będziemy nazywali sztuczne satelity ziemi, wystrzelone przez Związek Radziecki, dał definicję syntetyczną.
Informacje odnoszące się do definicji zamkniemy szeregiem praktycznych wskazówek, które przydadzą się w czasie przekonywania. Otóż radzimy:
- Nie zaczynać sporu od definicji; przyjmujemy bowiem, że rozbieżność zdań nie jest słowna, lecz rzeczowa. Zauważmy, że używamy poprawnie wielu terminów, których nie potrafilibyśmy zdefiniować, nie ma więc sensu stwarzać w dyskusji niepotrzebnych utrudnień.
- W trudnych sprawach, na terenie, gdzie łatwo o ekwiwokacje, czyli mówienie dwuznaczne, ustalić terminologię, używając w razie potrzeby definicji regulujących.
- Nieporozumienia słowne wyjaśniać przy pomocy przykładów zastosowania terminów nastręczających trudności, a w ostateczności dopiero przy pomocy definicji.
- Nie gnębić przeciwnika żądaniem definicji i nie zasypywać go definicjami. Definicja nie jest jeszcze argumentem.
- Nie budować definicji, nie umieszczać w definiens terminów nieznanych, niejasnych, ‚których dalsze definiowanie prowadzi do szeregu biegnącego w nieskończoność (regressus ad infinitum) albo do błędnego koła (circulus vitiosus).
- Pamiętać, że pojęcia się zmieniają, ten sam termin może mieć różne definicje, np. marszałkiem nazywano dawniej koniuszego.
- Nie plątać definicji analitycznej z syntetyczną. Co innego, gdy ktoś analizuje stan, jaki istniał lub istnieje, a co innego, gdy umawia się, jak będzie rozumiany pewien termin.