JAK MAM TO ROZUMIEĆ

W pewnym momencie dyskusji może się zdarzyć, że uczestnicy nie rozumieją jakiegoś terminu. Wówczas dyskutant, który użył tego słowa:

  1. tłumaczy, o co mu chodzi przez pokazanie przed­miotu, czynności, która nazywana jest nie­zrozumiałym terminem. Np. zamiast tłumaczyć, jaki to jest wymiar książki ?in folio”, pokazuje ją;
  2. dostarcza odpowiednich informacji, które pozwa­lają dokonać interpolacji ? ?wypośrodkować”, jakie znaczenie ma ów termin, i zorientować się mniej wię­cej, o co chodzi. Na przykład można powiedzieć, że ?bojer” jest to coś pośredniego pomiędzy żaglówką a saniami;
  3. wylicza cechy, opisuje dokładnie przedmiot, np. podaje, jakie cechy ma tzw. człowiek honoru; opisuje, jak wygląda syrena;
  4. podaje definicją, czyli pokazuje równoznaczność pomiędzy definiendum ? terminem nieznanym czy wyjaśnianym, a definiens ? słowami zrozumiałymi.

Umawiamy się, że nie dzielimy definicji na słowne, czyli nominalne, oraz realne, za jaką przyjęło się uwa­żać klasyczną, która spełnia wymagania, by definien­dum było określone przez ?rodzaj najbliższy” i ?róż­nicę gatunkową”, np. człowiek jest to: zwierzę (rodzaj najbliższy) myślące (różnica gatunkowa). Uważamy, że wygodniej jest i tę definicję traktować jako skróconą postać: ?człowiek” znaczy tyle co ?zwierzę myślące”, gdzie definiendum, i definiens są nazwami, a nie real­nymi istotami. Bo jeśli z lewą stroną definicji nie bę­dzie większego kłopotu, gdyż można wskazać jakiegoś człowieka, to gorzej przedstawia się sprawa z odnale­zieniem takiego zwierzęcia, które po uzyskaniu zdol­ności do myślenia stałoby się człowiekiem.

Skoro ustaliliśmy sobie, że wszystkie definicje przyjmujemy za słowne, wyróżnimy spośród wielu możliwych dwa rodzaje:

  1. definicję sprawozdawczą, czyli analityczną, któ­ra wyjaśnia, jak jest rozumiany dany termin w jakimś zastanym sposobie mówienia, np. co dziś nazywamy dialektyką;
  2. definicję projektującą, czyli syntetyczną, która ustala, że dany termin tak a tak będziemy rozumieli, np. ten, kto podał pierwszy, że ?sputnikami” będzie­my nazywali sztuczne satelity ziemi, wystrzelone przez Związek Radziecki, dał definicję syntetyczną.

Informacje odnoszące się do definicji zamkniemy szeregiem praktycznych wskazówek, które przydadzą się w czasie przekonywania. Otóż radzimy:

  1. Nie zaczynać sporu od definicji; przyjmujemy bowiem, że rozbieżność zdań nie jest słowna, lecz rze­czowa. Zauważmy, że używamy poprawnie wielu ter­minów, których nie potrafilibyśmy zdefiniować, nie ma więc sensu stwarzać w dyskusji niepotrzebnych utrudnień.
  2. W trudnych sprawach, na terenie, gdzie łatwo o ekwiwokacje, czyli mówienie dwuznaczne, ustalić terminologię, używając w razie potrzeby definicji re­gulujących.
  3. Nieporozumienia słowne wyjaśniać przy pomocy przykładów zastosowania terminów nastręczających trudności, a w ostateczności dopiero przy pomocy definicji.
  4. Nie gnębić przeciwnika żądaniem definicji i nie zasypywać go definicjami. Definicja nie jest jeszcze argumentem.
  5. Nie budować definicji, nie umieszczać w definiens terminów nieznanych, niejasnych, ‚których dal­sze definiowanie prowadzi do szeregu biegnącego w nieskończoność (regressus ad infinitum) albo do błędnego koła (circulus vitiosus).
  6. Pamiętać, że pojęcia się zmieniają, ten sam ter­min może mieć różne definicje, np. marszałkiem na­zywano dawniej koniuszego.
  7. Nie plątać definicji analitycznej z syntetyczną. Co innego, gdy ktoś analizuje stan, jaki istniał lub istnieje, a co innego, gdy umawia się, jak będzie rozu­miany pewien termin.
Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.