Prosząc kogoś, by zrobił coś, na co nie ma ochoty, wysuwamy dość upokarzający argument: jeżeli masz litość, to zrób tak a tak. Pijak żebrzący na ćwiartkę przekonuje, że znajduje się w okropnych warunkach życiowych, że ma na utrzymaniu kilkanaścioro biednych sierotek ? apeluje do litości. Podobnie czyni nicpoń twierdzący, że nie można go usuwać z pracy za lenistwo czy malwersację, bo jest jedynym żywicielem licznej rodziny. Tego typu argumentu używa zakochany, który mówi wybrance swego serca, że się zastrzeli, jeżeli ona nie wyjdzie za niego za mąż. I apeluje do jej uczucia: jeżeli masz litość, to nie zmuszaj mnie do śmierci. Według relacji Papkina argumentem tym operuje Klara w Zemście Fredry:
Jeśli nie chcesz mojej zguby
Krokodyla daj mi luby…
Kiedy słyszymy, że ktoś za swoje przekonania cierpiał czy nawet oddał życie, jesteśmy pewni, iż były to przekonania szczere.
Cierpienie, męczeństwo, śmierć są doskonałym probierzem stosunku człowieka do wyznawanych przekonań. Bowiem ten, kto udaje, że żywi takie a nie inne przekonania, męczennikiem nigdy nie będzie.
Ale poświęcenie, cierpienie, męczeństwo i śmierć nie są argumentem przekonywającym o prawdziwości czy słuszności twierdzeń, za które ktoś gotów ponieść ofiarę albo już poniósł. Grecki wyraz martis (stąd polska martyrologia) znaczy świadek, a także świadectwo, dowód, argument. Rozumiano kiedyś, że męczennik oddając to co miał najcenniejszego ? życie, dawał świadectwo prawdziwości i słuszności wyznawanych poglądów. Dziś męczeństwa nie uważa się za dowód prawdy i słuszności. Historia dostarcza wystarczającej liczby przykładów cierpień za sprzeczne ideały, poglądy, przekonania; znawcy zaś skomplikowanej psychiki ludzkiej powiadają, że nie da się wymyślić takiego twierdzenia, za którego słuszność lub prawdziwość nie ręczyłby swoją głową conajmniej jeden człowiek spośród miliardowych rzesz ludzkich.