Kiedy w trakcie przekonywania odwołujemy się do uczuć ludzkich i nie tylko do uczuć ? do człowieka takiego, jakim on jest z całym jego bagażem przyzwyczajeń, przesądów, uwzględniamy sposób jego rozumowania, nie wdając się w ocenę, czy są one słuszne, prawdziwe czy prawdopodobne, czy też niesłuszne, fałszywe i zgoła nieprawdopodobne, używamy argumentów zwanych ad hominem ? tzn. do człowieka. Argumentację tego typu nazywa się czasem ex concessis, co dosłownie znaczy z zezwolenia albo z przychylenia się ? domyślamy się, że chodzi tu o zezwolenie na zastosowanie pewnego rodzaju taktyki, a mianowicie na zejście w czasie dyskusji na płaszczyznę, na której stoi nasz rozmówca, czy też rozmówcy.
W argumentacji ad kominem ? pisze Schopenhauer: (…) ?obalamy tylko względną prawdę tezy pokazując, że ta ostatnia sprzeciwia się innym stwierdzeniom lub poglądom przeciwnika; lub też wykazujemy bezsilność jego argumentów, przy czym obiektywna prawda sprawy w rzeczywistości pozostaje niewyjaśniona. Jeżeli np. podczas sporu o filozoficznych lub przyrodniczo-naukowych przedmiotach przeciwnik pozwala sobie cytować argumenty biblijne, mamy prawo odeprzeć go za pomocą takichże argumentów, chociaż są to tylko argumenty ?ad hominem?, nie wyjaśniające istoty rzeczy. Jest to podobne do płacenia komuś długu fałszywymi pieniędzmi, które od niego samego pochodzą”.
Rozwińmy przykład Schopenhauera, który wskazuje na możliwości argumentacji ad hominem, gdy osoba przekonywająca schodzi na płaszczyznę osoby wierzącej. A więc nie będzie ona namawiała do zjedzenia mięsa w piątek wykazując, że posty nie mają dziś sensu, że wywodzą się w prostej linii z- dawnych nakazów higieny, lecz powiada o ogłoszonej dyspensie. Gdy ksiądz przeprowadzając dowód istnienia Boga powiada: ?ja jestem jeden jedyny duchowny, który nie wierzy w istnienie Boga” i po krzykach oburzenia wierzących mówi: ?bo ja wiem, że Bóg istnieje” ? oponent używający argumentu ex concessis powiada: To znaczy, że ksiądz odrzuca ?credo” ? cały ?Skład apostolski”. A kto odrzuca i nie wierzy, znajduje się poza społecznością Kościoła.
Podobnie argumentuje ten, kto mimo że sam nie uznaje jakiegoś autorytetu, po to, by przekonać swego przeciwnika, powołuje się na zdanie wypowiedziane przez ów autorytet. Przypatrzmy się innym przykładom argumentów, w których osoba przekonywająca schodzi na płaszczyznę przekonywanego. Oto ktoś wędrując przez miasteczko nie chce iść dalej, bo boi się nieszczęścia: przebiegł mu drogę kot. Towarzysz jego argumentuje: ?Głupstwa gadasz, że gdy kot przebiegnie drogę, to zawsze będzie nieszczęście. Tu tak dużo kotów, że dopiero jak czarny kot przebiegnie, mogłaby nas spotkać jakaś przykrość. A ten najwyraźniej jest biały”. W tym wypadku przekonywający zszedł na ?płaszczyznę” przesądu.
Można zejść także na ?płaszczyznę” błędu, który ktoś popełnił.
? Przepraszam, że się spóźniłem ? tłumaczy się osoba umówiona na spotkanie ? ale dziś w nocy nastąpiła zmiana czasu…
? Tak, ale według dawnego czasu również się spóźniłeś ? replikuje oczekujący na spóźnialskiego.
Argumentacja ?do człowieka” w bajce Jachowicza stosowana była przez Jacka w stosunku do osła, który popędzany naprzód nie chciał przejść przez most. Dopiero ciągnięty za ogon w tył, pobiegł naprzód. Ma się rozumieć, że bajkopisarz miał na myśli stosunki między ludźmi, kiedy to przekorne osobniki z reguły robią na opak wbrew słusznym radom, żywią przekonania wbrew rozsądkowi. Jeżeli więc znając dobrze czyjąś przekorę będziemy odpowiednio argumentowali licząc się, że słowa nasze wywrą wręcz odwrotny skutek, argumentujemy ad hominem. Jurandot w Dziejach śmiechu wspomina o dyrektorze teatru ?Qui pro quo”, Jerzym Boczkowskim, który lubił mieś swoje zdanie, niezależnie od innych. Aktorzy, chcąc coś załatwić pozytywnie, proponowali rzecz odwrotną. Gdy chcieli obronić jakąś aktorkę przed utratą posady, przychodzili i proponowali wyrzucenie jej z teatru. Dyrektor sprzeciwiał się i postanawiał, że musi zostać.
Niekiedy argument ex concessis bywa ukryty. Jest tak wówczas, kiedy osoba przekonywająca okazuje na przykład konsekwencje, jakie wyniknąć mogą w przyszłości z utrzymywania pewnych poglądów, a godzą one w człowieka stojącego na pewnej ?płaszczyźnie”. Zwolennika mechanizacji, będącego z zawodu hodowcą koni, straszono niegdyś bankructwem. Dziś wykazuje się niekiedy, że niezależnie od tego, czy wnioski są słuszne czy niesłuszne, podtrzymywanie ich grozi utratą pracy, pominięciem w nagrodach, niezadowoleniem zwierzchnictwa. Zabawnym przykładem argumentowania typu ad hominem z postulatem konsekwencji ? jest opowiadanie o legendarnym Nasredinie Hadży (XIV?XV w.), wschodnim Sowizdrzale, który podobno oddając pożyczony u bogacza kocioł wręczył mały garnek twierdząc, że urodził go wielki kocioł. Bogacz zadowolony zabrał kocioł wraz z niespodziewanym przychówkiem. Po pewnym czasie Nasredin znów pożyczył kocioł u swego bogatego sąsiada. Gdy po tygodniu bogacz nie otrzymał z powrotem naczynia, poprosił Nasredina o zwrot. Ten jednak stwierdził, że: ?nie ma kotła, bo kocioł zmarł”. Sąsiad oczywiście żądał zwrotu pożyczonego przedmiotu. Wtedy Nasredin zamknął mu usta mówiąc, że skoro nie dziwił się, że kocioł urodził garnek, nie powinien się również dziwić, że kocioł umarł. I w ten sposób zmusił go do konsekwencji ? zgodziłeś się na taką sytuację, że kotły się rozmnażają, stój na ten samej płaszczyźnie i uznaj, że mogą również umierać.