JEDNOSTKA WOBEC GRUPY

Wypowiedzi w dyskusji nie zawsze są szczere. Czę­sto bowiem człowiek powodowany jakimiś względami nie chce odkrywać wszystkich swoich kart. Rezygnuje z samodzielnego myślenia, własnego zdania, by przy­padkiem nie narazić się komuś i nie stracić swojej dotychczasowej pozycji. Jego doświadczenie życiowe mówi mu, że wygrywa ten, co cicho siedzi, nikomu ?nie następuje na odciski”, nie występuje z ?światoburczymi” wnioskami, nie przekonuje innych, lecz raczej sam chętnie daje ?się przekonać i to tym prę­dzej i skwapliwiej, im wyższą pozycję zajmuje w spo­łeczeństwie przekonywający. A wyższa pozycja, to autorytet i władza, jakie są związane ze stanowiskiem zajmowanym przez inną osobę w hierarchii zawodo­wej, partyjnej, związkowej itd., poziom dochodów, wykształcenie i kwalifikacje osobiste. Wysokość po­zycji zależy także od tego, czy wymienione stano­wisko jest chwilowe, czy trwałe i niezachwiane. Wówczas mamy taką sytuację, o jakiej mówi pio­senka o królu Dagobercie:

?Wiedz ? rzekł król do niego ?

Że nie lubię pytania: dlaczego?”

i ?przekonywany” nie pyta, chociaż nie ?przekonuje” go absolutny monarcha, któremu nie groziła na stare lata emerytura.

Osoba respektująca władzę, jakiś autorytet, podda­je się w zasadzie nie jednostce, lecz grupie. Jednostka sprawuje jakąś władzę w imieniu grupy, a podporząd­kowanie się autorytetowi również obowiązuje jakąś większą lub mniejszą grupę społeczną. I trzeba silnej indywidualności, by oprzeć się naciskowi grupy, wy­rażonemu przez jedną osobę albo przez cały zespół.

Uczony amerykański L. Lewin w wyniku przepro­wadzonych eksperymentów doszedł do wniosku, że o wiele łatwiej jest przekonać jakąś grupę niż jedną osobę. Przekonywana jednostka bowiem, czując się osamotniona w swoich poglądach, jak gdyby zamyka się w sobie i niechętnie pozbywa się pancerza, jakim stara się otoczyć. W grupie natomiast człowiek nie czuje się osamotniony. Dzięki obserwowaniu współ­towarzyszy, dyskusji i swobodnej wymianie poglądów wie, na ile może się dać przekonać i jaką zająć pozy­cję, która byłaby aprobowana przez innych. Tej kon­troli nie ma osoba przekonywana indywidualnie. W ten sposób grupa pod pewnymi względami wpływa dodat­nio na stworzenie warunków skutecznego przekony­wania.

Stwierdzenie to nie jest żadną rewelacją. Od dawna w literaturze naukowej znane jest pojęcie dy­sonansu poznawczego, które zjawia -się wówczas, gdy jednostka ma inne przekonania niż pozostali członko­wie grupy. Proces asymilacji, jaki zachodzi w mo­mencie, gdy jednostka przyjmuje przekonania i zwy­czaje grupy, w której żyje, to właśnie likwidacja dy­sonansu. Dysonans więc taki jest podstawą argumen­tu na rzecz niekoniecznie prawdziwych i słusznych twierdzeń, przyjmowanych w danej grupie: Patrz, wszyscy dookoła tak a tak myślą, a ty?… Ale z dru­giej strony wiadomo, że osoba, z którą się mówi w cztery oczy na zasadzie: ?to zostanie między na­mi”, łatwiej może odkryć nam swoją pozycję i wy­znać, co naprawdę myśli, a co głosi, by nie zostać wyobcowaną z grupy.

Jednostka wykluczona z jakiejś grupy szuka naj­częściej innej, do której mogłaby się dołączyć zacho­wując swe przekonania. Jeżeli natomiast ktoś chce na dłuższą metę zachować dwulicowość i ze względów strategicznych udawać jedno, a myśleć drugie, szybko z przerażeniem odkryje, że strategia taka zawodzi. Człowiek bowiem podświadomie likwiduje tego ro­dzaju dysonans i przekonania głoszone na niby z czasem stają się jedynymi wyznawanymi na serio.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.