Człowiek biorący udział w dyskusji, jeśli przemawia z nieudanym przekonaniem, nie tylko wygłasza pewne zdania, które odzwierciedlają tok jego myśli, lecz również podkreśla je swoim zachowaniem się. Wiadomo bowiem, że istnieją dwie najważniejsze grupy działań ludzkich, mających na celu wzajemne porozumienie się:
Pierwsza z nich ? to mowa, za której pośrednictwem osoba dysputująca pragnie przekazać pewne treści intelektualne i, co więcej, przez przekonanie o słuszności swego stanowiska wywołać u adresata takie same stany umysłowe, jakie w danej chwili przeżywa.
Druga grupa obejmuje wszelkiego rodzaju zachowanie się ? mimikę, gestykulację i inne ruchy ciała, za pomocą których człowiek wyraża swoje stany emocjonalne.
Każdy dyskutant zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że przy użyciu najwymyślniejszej nawet gestykulacji nie przekaże swemu odbiorcy stanów intelektualnych. Ale z drugiej strony nie zawsze uświadamia on sobie, że zabieranie głosu w sprawach, które wymagają osobistego zaangażowania się ? z kamienną twarzą i w martwym bezruchu ciała nie bywa skuteczne. W wypowiedziach rzeczowych, gdzie wywodzi się logicznie zdania prawdziwe z innych zdań prawdziwych, kiedy zamierzamy udowodnić prawdziwość postawionej tezy a nie jej słuszność można sobie pozwolić na jak najdalej idące ograniczenie gestów i zmian wyrazu twarzy, na tonowaniu objawów zaangażowania uczuciowego. W przeciwnym razie w krytycznym -słuchaczu łatwo można wzbudzić podejrzenie, że wywody nasze opierają się nie na podstawach rozumowych, lecz na uczuciowych. Krasomówcy, kaznodzieje posługują się aktorsko wypracowaną techniką gestu i gry twarzy, bo starają się przekazać faktyczne lub udane stany uczuciowe słuchającym ich osobom. Dawid Hume w eseju o krasomówstwie pisał: ?Gwałtownym myślom i słowom u starożytnych mówców odpowiadały też gwałtowne ich ruchy. Jednym z najbardziej używanych, a jeszcze najbardziej umiarkowanych ruchów było supplosio pedis, czyli tupanie nogami, które obecnie jest uważane w senacie, sądzie czy trybunale za zbyt gwałtowne”. Dziś zbyt hałaśliwego czy krzywdzącego kogoś wyrażania uczuć przez tupanie czy obrzucanie niefortunnego mówcy owocami, zgniłymi jajkami zabrania wręcz savoir vivre ? kodeks właściwego zachowania się w kulturalnym społeczeństwie.
Współczesny człowiek jest bardzo powściągliwy w okazywaniu nurtujących go uczuć. Stara się opanować swoje odruchy ? nie ziewa w czasie nudnych wywodów, nie ucina drzemki, nie robi znudzonej miny i nie kiwa pobłażliwie głową, gdy ktoś w gruncie rzeczy opowiada bzdury, o których wszyscy doskonale wiedzą. Nie wpada w gniew, gdy przypadkiem ktoś go urazi w ambicjach, nie tarza się ze śmiechu, gdy wyniknie jakaś humorystyczna sytuacja. Osoba cierpiąca na ból głowy, zębów czy jakąś inną dolegliwość nie okazuje tego wszystkim, nie dyskontuje swojej słabości, by uzyskać taryfę ulgową w ocenie jej argumentacji, lub uniknąć ewentualnych ataków. Nie ma wielkiego sensu demonstracyjne zwlekanie się z łóżka i przychodzenie z gorączką w oczach na dyskusję jedynie dla wystawienia swej ofiarności na widok publiczny i zyskanie aprobaty przełożonych. Nie zawsze też warto ryzykować zdrowia, by swą obecnością zapobiec poruszeniu drażliwych tematów, które by mogły być przedyskutowane w nieobecności osoby chorej, a które nie zostaną wysunięte w wypadku jej udziału w dyskusji.
Społeczny zwyczaj ? notabene ukształtowany nie tak dawno ? nakazuje, by osoby, które ucierpiały w czasie walki na słowa, nie okazywały jawnie swoim przeciwnikom nienawiści, nie płakały i nie wychodziły ostentacyjnie w czasie trwania wywodów, biegnących w niepomyślnym kierunku. Nie pomoże tutaj trzaskanie drzwiami, a opuszczenie dyskusji nie jest wskazane chociażby ze względu na często stosowaną zasadę ? a mianowicie, że nieobecni nie mają racji.
Nie bądźmy jednak zbyt pochopni w wydawaniu sądów na podstawie czyjegoś zachowania się, wyrazu twarzy, bo będziemy przypominać tego sędziego, który w czasie zeznań każdemu patrzał na nogi i gdy zauważył, że ktoś przestępuje z nogi na nogę, był pewny, że osoba ta kłamie.