Obłęd ? paranoja jest chorobą psychiczną, która polega na tym, że osoba na nią cierpiąca żywi pewne przekonania mające swe podstawy w urojeniach, i nie można choremu wytłumaczyć, że nie odpowiadają one prawdzie, że są niesłuszne i bezpodstawne. Paranoik może na przykład być święcie przekonany, że dokonał niezwykłego odkrycia naukowego, że wynalazł maszynę, że znalazł sposób na uszczęśliwienie ludzkości, że jest przedstawicielem sił nadprzyrodzonych. Ponieważ z czasem tworzy się system całkiem logicznie powiązany, mający jedynie błędne założenia, paranoik potrafi przekonać pewne jednostki o słuszności swoich idei. Mamy wówczas obłęd indukowany. Jak w przewodniku znajdującym się w zmiennym polu elektromagnetycznym zostaje wzbudzony prąd elektryczny ? tzw. prąd indukowany, tak może w osobie znajdującej się pod wpływem paranoika wytworzyć się przekonanie, że ma on rację. Tym bardziej, że choroba nie ma innych objawów, a głoszone poglądy na pierwszy rzut oka wydać się nawet mogą całkiem dorzeczne. I dopiero po pewnym czasie, gdy się sięgnie podczas dyskusji do źródeł, okaże się, że wygłaszane z i powagą i z głębokim przeświadczeniem poglądy należą do osoby psychicznie chorej.
Na pograniczu obłędu znajdują się maniacy, dziwacy, ludzie opętani ideą fixe, którzy wszystkich chcieliby przerobić na własne kopyto, by wszyscy wykazywali zainteresowanie tym, co ich interesuje i żywili te same przekonania, które oni żywią.
Uczestników dyskusji ostrzega się przed tego rodzaju ludźmi. Nie ma bowiem mowy, by paranoik-maniak dał się przekonać o błędności czy jednostronności własnych idei. Dlatego też należy starać się zawczasu rozszyfrować osoby cierpiące na obłęd, by nie narazić się na obłęd indukowany.
O tym, że obłęd indukowany nie jest wymysłem, świadczą nie tylko sporadycznie spotykane przypadki ?zachorowań”, lecz prawdziwe epidemie. W styczniu 1962 r. takiej epidemii uległo wielu mieszkańców półwyspów Indyjskiego i Indochińskiego. Przygotowywali się oni do końca świata, który miał nastąpić w początkach lutego, zgodnie z przepowiednią astrologów. Gdyby prawdą było, że idea końca świata narodziła się w głowach upośledzonych na rozumie, mielibyśmy obłęd indukowany w czystej postaci: garstka pomyleń- ców potrafiła przekonać o swojej słuszności miliony prostych ludzi. Tylko że takie tłumaczenie wydaje się zbyt naiwne. Na przygotowaniach do wędrówki ?na tamten świat” nieźle zarobili ci, co mienią siebie ambasadorami bóstw na ziemi. Ich dziełem mogła być inicjatywa; paranoicy zaś gratisowo i ze szczerą wiarą indukowali na potęgę obłęd, korzystając już chyba z niebezinteresownej pomocy duchownych, z których jedni doskonale grali komedię, drudzy sami ulegli indukowanemu obłędowi.