Jak już wspominaliśmy, przy przekonywaniu bardzo ważne jest, by uczestnicy dyskusji znali nie tylko poziom umysłowy swoich adwersarzy, lecz również ich opinie, poglądy społeczne i polityczne, wierzenia itp. Bezcelowym wydaje się atak frontalny, który by zmierzał do zmiany w ciągu krótkiej dyskusji czyjejś opinii, poglądu czy wiary, będących dziełem długich lat wychowania, oddziaływania środków masowej propagandy, lektury, praktyk religijnych itd. Najbardziej wymyślne argumenty nie przekonają za jednym ?posiedzeniem” dyskusyjnym bogatego turysty z Zachodu o wyższości systemu socjalistycznego. Zwolennika podziału społeczeństwa indyjskiego na kasty nie przekonają tak dla nas oczywiste twierdzenie, że wszyscy ludzie są równi, że wszyscy są sobie braćmi, którym to cechę oczywistości musiała przecież krwawo wywalczać wielka rewolucja francuska. Nie przemówią do niego i inne nasze argumenty, chociażby były najbardziej przekonywające. A już całkiem specyficzną sytuację mamy wówczas, gdy dyskusja dotyczy problemów wiary. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej pisze, że akt wiary polega na ?mocnym trzymaniu się” jakiejś jednej strony i że ?umysłem wierzącego kieruje nie rozum, lecz wola.” W takim wypadku trudno oczywiście zrobić wyłom w systemie wierzeń osoby religijnej, skoro broni ich forteca woli. Nie docierają do niej pociski rozumu, ponieważ należą do innego wymiaru.
Na wstępie więc pewnych dyskusji dobrze jest wyznaczając zakres rozstrząsań powiedzieć sobie wyraźnie, czy są jakieś tematy, argumenty, które należy omijać, żeby nie sprawić przykrości któremuś z uczestników. Wprawdzie stoimy na stanowisku sformułowanym przez Tadeusza Kotarbińskiego: ?dyskusyjność niechaj będzie regułą, niedyskusyjność wyjątkiem”, a więc, że nie ma takiej sprawy, której nie dałoby się nie urażając niczyich przekonań poruszyć, niemniej wypada ? zwłaszcza w małym gronie dyskutantów ustalić, czy ktoś nie jest specjalnie uczulony na pewne tematy i wobec tego czy nie należałoby ustalić terenu oraz form dyskusji.