METODA NIEWIERNEGO TOMASZA

Przesłanek dla naszego wnioskowania dostarczają nie tylko usłyszane, czy przeczytane zdania, lecz rów­nież pewne fakty, nasze bezpośrednie doświadczenie. Starożytni Rzymianie wiedzieli, że można niekiedy z dobrym skutkiem używać argumentu, który nazy­wali ad oculos, co znaczy ?przed oczy”. W wypadku podzielonych zdań w stosunku do jakiejś niezbyt skomplikowanej kwestii najsilniejszym argumentem będzie pokazanie przeciwnikowi, że jest właśnie tak, jak się mówiło. Spór o to, czy sztuczny satelita Ziemi widoczny jest gołym okiem i w dzień, zakończy się, jeżeli potrafimy go wskazać na jasnym niebie. Spory kibiców sportowych, kto jest lepszym zawodnikiem, kończą się jak uciął po zwycięstwie uzyskanym bez pomocy sędziego.

Znany już nam sofista Zenon z Elei wywodził kie­dyś przed zgromadzonymi obywatelami Aten, że ruch jest niemożliwy. Wtedy jeden ze słuchaczy wstał i za­czął się kręcić między słuchaczami, aż wszyscy zrozu­mieli, o co mu chodzi i wybuchneli śmiechem.

Nie należy jednak przesadzać i przeceniać pokazy­wania jako dowodu bezspornego. Przecież właśnie ar­gumentem naocznym operowali przeciwnicy Koperni­ka twierdząc, że na pewno Słońce kręci się dookoła Ziemi, ponieważ każdy trzeźwy człowiek sam na włas­ne oczy może to stwierdzić.

Nie można również tym argumentem przekonać i tych, którzy z zasady nie darzą zaufaniem poznania zmysłowego, na przykład tzw. idealistów w zakresie teorii poznania, którzy przeczyli obiektywnemu istnie­niu świata, uważając, że wszystko co widzimy, sły­szymy i czujemy jest naszym wyobrażeniem. Wielo­milionowe rzesze buddystów wierzą po dziś dzień, że zmysły nas oszukują. W takim wypadku nie posłuży­my się argumentem ad oculos, ponieważ, niestety, jest on dla przekonywanych nie do przyjęcia. Nie zawsze więc naoczność jest najbardziej przekonywająca.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.