W czasie dyskusji niejednokrotnie uczestnicy odchodzą od tematu i mówią coś, co według ich mniemania z nim bezpośrednio się wiąże, znajdują, jak to się potocznie mówi, jakieś ?a propos”. Zdarza się oczywiście, że dyskutujący rozwija dygresję ni w pięć, ni w dziesięć, bo się akurat nasunęło skojarzenie i ?pozwala sobie” nim się podzielić. W związku z inwazją dygresji radzimy:
- panować nad sobą i nie snuć dygresji, które nie mają widocznego związku z dyskutowanym tematem,
- zezwalać sobie na dygresje w dłuższej wypowiedzi i to w ograniczonej liczbie, żeby margines nie miał przewagi nad głównym torem dyskusji,
- dygresję stosować jako rekreację. W toku dłuższej, męczącej dyskusji dla odprężenia dowcipna dygresja nie zawadzi, by na chwilę wszyscy odsapnęli, zaczerpnęli oddechu przed dalszymi wywodami,
- ponieważ dygresja dość często przekształca się w świadomą lub nieświadomą ucieczkę od tematu, warto pilnować, by ?zagończyk” nie próbował pozostać na stałe w problematyce nie mającej bliższego związku z głównym tematem.
Dygresja, nawet nie wiążąca się z tematem, nie powinna jednak być zbyt długa, na co ma obowiązek zwracać uwagę kierujący dyskusją, a w mniejszym gronie dyskusyjnym każdy wypowiadający się. W razie potrzeby przewodniczący lub współuczestnicy mogą grzecznie zwrócić uwagę, że dygresja w tym momencie nie ma sensu, i prosić o wrócenie do tematu. W żadnym zaś wypadku nie wolno dopuścić do dygresji wielopiętrowej, kiedy opowiadający w dygresję wprowadza dalsze dygresje metodą powieści szkatułkowej.