ZABIERANIE GŁOSU

W spontanicznej dyskusji z udziałem małej liczby osób zabieranie głosu odbywa się samorzutnie. W dy­skusji prowadzonej przez przewodniczącego powie­dzieć swoje zdanie można dopiero po otrzymaniu jego zezwolenia:

w kwestii formalnej ? poza kolejnością zgłoszeń do dyskusji;

w kwestiach merytorycznych ? dotyczących roz­trząsanego tematu ? według kolejności zgłoszeń.

W wyjątkowych wypadkach, na prośbę dyskutanta i z jakichś ważnych powodów, jego kolejka zabrania głosu może być przesunięta.

Kwestie formalne ? to wszelkiego rodzaju sprawy związane z formą prowadzenia dyskusji, a nie ich tre­ścią, na przykład z kolejnością omawianych zagadnień, przedłużeniem lub odroczeniem dyskusji, zrobieniem przerwy. Sprawą formalną jest także dajmy na to stwierdzenie, że uczestnik niepotrzebnie wysila się, by zbić pewną tezę, której wysunięcie przypisuje swemu przeciwnikowi, gdyż nie została ona wcale przez niego wygłoszona. Chodzi bowiem w tym wypadku nie o treść tej czy innej wypowiedzi, lecz o fakt, że zo­stała ona wymyślona, przekręcona, źle zrozumiana itp. Z drugiej jednak strony nie należy się dziwić, że do­chodzi do tego rodzaju nieporozumień, gdy ktoś nie dopowiada wszystkiego do końca, sygnalizuje tylko możliwość argumentacji, lecz jej nie przeprowadza. Nie można bowiem mieć pretensji o to, że uczest­nicy nie wiedzą, co myśli dyskutant, jeśli myśl nie została wyrażona wypowiedzią.

O rozmaitych zagadnieniach związanych ze stroną treściową dyskusji mowa będzie w dalszych rozdzia­łach. Tutaj zwrócimy uwagę na zjawiska niepożądane związane z dyskusją. Wielki uczony polski, serolog i pedagog Ludwik Hirszfeld, w swej autobiografii Historia jednego życia pisał: ?Nie ma rzeczy dość bez­spornej ani dość błahej, która by w Polsce nie wywo­łała dyskusji. Przemawianie jest u nas odruchem wa­runkowym na istnienie słuchaczy a nie zagadnień”. Plagą wszelkiego rodzaju konferencji jest zabieranie głosu z obowiązku. Nie chodzi wtedy o przekonanie obecnych o tym, że przedmówca miał rację, o zado­kumentowanie wobec innych własnego stanowiska wobec jakiejś przedstawionej tezy, a po prostu o danie znaku życia. ?Mówię, więc jestem” ? głosi dewiza notorycznych dyskutantów. ? ?Mówiłem, a więc mo­je nazwisko znajdzie się w spisie zabierających głos. Kto nie był na dyskusji, a przeczyta wzmiankę, nie będzie wiedział, jak przemawiałem ? głupio, czy mądrze. Ale zawsze będą o mnie wiedzieli i może wieść o mojej osobie dotrze przypadkiem w wysokie regiony, a wtedy awans nie będzie wykluczony”. O człowieku tego gatunku głosi ?złota myśl”: ?Mówił przeszło godzinę, nie zdradziwszy się ani razu, o czym mówi”. Bracia Rojek nie podali nawet autora tego spostrzeżenia, tylko zaopatrzyli uwagą: ?Częste”.

Kołowanie nagminnie spotyka się na wstępie wy­powiedzi.

?Nie zaczynaj nigdy od początku, lecz co najmniej trzy mile przed początkiem” ? radzi satyryk Kurt Tucholsky, zabierającym głos. Postuluje on: ?Sztywny wstęp, początek przed początkiem, zapowiedź uprze­dzająca o tym, że będziesz mówił i o czym zamierzasz mówić, a osobliwie to ważne słówko: pokrótce. Ta­kim wstępem zjednasz sobie od pierwszej chwili serca i uszy słuchaczy. Słuchaczowi bowiem miło jest usłyszeć, że czeka go dłuższa mowa, tak jak ucznia jakieś trudne zadanie; z zainteresowaniem słucha, gdy grozisz tym, o czym chcesz mówić, o czym mówisz i tym, co już powiedziałeś. Byle tylko dość obszernie i szczegółowo!”

To są oczywiście kpiny z tych, którzy owijają w ba­wełnę to, co chcą powiedzieć. Wiadomo bowiem, że wstęp we wszelkiego rodzaju przemówieniach, a tym bardziej w wystąpieniach dyskusyjnych powinien być możliwie krótki i rzeczowy. Już dawni retorowie prze­strzegali swych uczniów, by starali się zachować pro­porcje w mówieniu. Wstęp bowiem zbyt długi, to jak­by zbyt duża głowa przy tułowiu.

Zbyt obszerny wstęp wypada czasami wówczas, gdy przemawiający chce okazać się bardzo grzeczny i na wstępie kwituje wypowiedzi wszystkich swoich przed­mówców. Że ten i ten mówił bardzo słusznie, tamten niesłychanie głęboko, ów poruszał szczególnie ważne problemy i mówiący chce właśnie nawiązać do wypo­wiedzi swoich poprzedników. K. I. Gałczyński w jed­nym Liście z fiołkiem noszącym tytuł ?Zaznaczam, że zarządzam, co następuje” powiada krótko: ?Nie wolno gramolić się, kałapućkać, bajdurzyć, piędrzyć i gonić w piętkę”.

A oto kilka innych wybranych ?zakazów” odnoszą­cych się do dyskutantów zabierających głos:

?(…) Nie wolno wieszać psów na nieobecnych, czyli tychże nieobecnych zohydzać, ośmieszać i ?wykań­czać?.

Zabraniam uprawiania satyry personalnej, polega­jącej na wzajemnym podgryzaniu i podszczypywa­niu się, tudzież pokazywaniu języka. Zakazuje się również kategorycznie wszelkiego mętniactwa, pleplesji, koturnu i lipy. Jednocześnie przypominam, że nie wolno zadzierać nosa i klepać po ramieniu. Nie wolno zanudzać na śmierć.

Nie wolno intrygować, podlizywać się, podbechtywać i rozmigdalać się. Nie wolno napuszczać (…)”

?Kałapućkanie” i ?bajdurzenie” są najczęściej przy­wilejem spóźnialskich.

Jeżeli ktoś spóźnił się na dyskusję i chce mimo to wziąć w niej udział, powinien w mniejszym gronie poprosić o streszczenie jej przebiegu, w większym audytorium ? poinformować się szeptem u sąsiada, o czym była już mowa. W żadnym wypadku nie na­leży zabierać głosu i włączać się w dyskusję bez uprzedniego zorientowania się w dotychczasowym jej toku. Nic bardziej nie denerwuje słuchaczy, jak wy­powiedzi ni przypiął, ni przyłatał. Kompromituje się zabierająca głos w dyskusji osoba, która przyszła na sam jej koniec i bez bliższej znajomości tematu, infor­mowania się, o czym była mowa, z głębokim przeko­naniem, że odkrywa nieznane prawdy, zaczyna powta­rzać w kółko to, co wszyscy już doskonale wiedzą.

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.