W czasie dyskusji doświadczony dyskutant waży swoje słowa i nie formułuje swoich kontrargumentów w sposób, który by uraził współuczestników. Na większą swobodę słowa można sobie pozwolić przy przekonywaniu kogoś w cztery oczy; w większym gronie obowiązuje osobisty szacunek, grzeczność i układność. Nie znaczy to jednak, że taka postawa automatycznie wyklucza wówczas krytykę i opozycję wobec głoszonych poglądów. Można przecież stanowczo, ale w uprzejmych słowach zaoponować ? jak radzili Rzymianie: suaviter in modo, fortiter in re, to znaczy: uprzejmie w sposobie, a mocno, jeżeli idzie o rzecz.
Nie przerywa się rozmówcy z zacietrzewieniem, rzucając w twarz ?To kłamstwo! To granda! Pan się ustawicznie mija z prawdą! Przy każdej okazji chce nas wprowadzić w błąd!” Oświadczamy natomiast, że naszym zdaniem sprawa przedstawia się inaczej, że nie potrafimy podzielać takiego stanowiska, że mamy w tej kwestii inne zdanie itp. Nie wypada mówić prosto z mostu komuś, że jest idiotą, bo powiedział coś głupiego. Szczególnie Polacy mają skłonność do takich ocen. Francuz na przykład powie: ?Pańskie zdanie jest idiotyczne”. Ale nigdy ?Pan jest idiotą”. Co innego jest zdanie fałszywe, mętne, głupie, a co innego człowiek fałszywy, mętny, głupi. Dlatego też nie wolno na podstawie jednego zasłyszanego zdania oceniać człowieka, bo go w ten sposób krzywdzimy. Dezaprobaty nie wyrażamy mówiąc: ?To bzdura! ja się na to nie zgadzam”! Dobry dyskutant powie, że ?Pan ma rację pod takim a takim względem, ale…” I w tym miejscu wypowie wszystkie zastrzeżenia i określi niedwuznacznie swoje stanowisko wobec głoszonych przez przeciwnika tez. Podobnie na wyrażenie swego lekceważenia nie powie przy wszystkich, że na coś ?pluje” czy też, że ma to w nosie.
Należy więc unikać soczystych powiedzonek, dosadnych określeń ? tzw. epitetów w stosunku do osób, wypowiedzianych przez nie zdań czy spełnionych czynów. Wyzwisko jest także epitetem, którego nie stosuje się w przekonywaniu na pewnym stopniu kultury. Nie wymyśla się od zakutych łbów, chamów, dewotek, wsteczników i zwierząt domowych tym, których chcemy przekonywać. W tej ostrożności lepiej nawet iść dość daleko i okazać się zbyt grzecznym niż grubianinem. Dlatego też nie oceniamy usłyszanych zdań nawet takimi epitetami jak surowy, abstrakcyjny czy oderwany od rzeczywistości, formalistyczny, martwy, bez polotu, zatęchły itp.
W dyskusjach unikamy nieprzyzwoitych wyrazów. Czytelnicy nam wybaczą, że nie pójdziemy za przykładem podręczników amerykańskich i nie przytoczymy w tym miejscu pełnej listy słów, których używać się nie powinno. Sądzimy”, że wystarczy powierzyć to subtelności i wyczuciu osób dyskutujących. Na wszelki zaś wypadek przytoczymy, że odnośny przepis prawa o wykroczeniach głosi: ?Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku lub używa słów nieprzyzwoitych ? podlega karze aresztu do dwóch miesięcy lub grzywny do 3 tysięcy złotych.”
Każdy biorący udział w dyskusji powinien stosować przez cały czas samokontrolę. A chodzi tu nie tylko o używanie nieprzyzwoitych wyrazów, zwrotów, ale także o unikanie pewnych drastycznych przykładów. Nie powiemy przeciwnikowi obdarzonemu słabym wzrokiem, że uderza argumentami ?na ślepo”, chromemu, że jego argumentacja ?kuleje”. Nie będziemy używali takiego rodzaju argumentacji czy przykładów, które zrobią przykrość dyskutującym.
W niektórych dobrze zorganizowanych dyskusjach nie liczy się tylko na samokontrolę uczestników, lecz zgodnie z zasadami wszelkiej sprawnej działalności zwraca się szczególną uwagę na obiektywną kontrolę przebiegu dyskusji. A więc wyznacza się ?kontrolera”, którego zadanie polega na bezstronnej i beznamiętnej obserwacji toku argumentacji i notowaniu zauważonych uchybień logicznych, pominiętych problemów itd. W pewnym momencie dyskusji przewodniczący udziela mu głosu, by jako osoba niezaangażowana uczuciowo w dyskusji wytknęła wszystkie zauważone niekonsekwencje, których dopuścili się rozpaleni sporami uczestnicy. Zazwyczaj ten głos kontrolny ma miejsce pod koniec dyskusji, ale nie na samo jej zakończenie. Trzeba bowiem mieć jeszcze trochę czasu na ewentualne omówienie ważnych, a pominiętych zagadnień, skorygowanie pewnych wniosków, które wszystkim wydawały się prawidłowe, a których fałszywość zauważył ów ?kontroler”.’ Zastrzeżemy się w tym miejscu przed możliwym nieporozumieniem ? ?kontroler”, o jakim tu mówimy, nie pełni jednocześnie funkcji protokolanta. Jest to pomocnik przewodniczącego; ?kontroler” zwraca uwagę na poprawność argumentów i ogólną linię wywodów, co łatwo uchodzi nieraz uwadze przewodniczącego, prowadzącego listę osób zapisanych do głosu, pilnującego czasu trwania dyskusji itp.